W jaki sposób ciała działają jedno na drugie na odległość? Starożytni filozofowie [...] przypisywali atomom grawitację nie mówiąc nam o tym sposobie inaczej niż tylko w obrazach: nazywając Boga harmonią, przedstawiając Jego i materię jako boga Pana ze swą fletnią, bądź nazywając Słońce więzieniem Jowisza, ponieważ utrzymuje ono planety na ich torach.
I. Newton
Principia szybko stały się dziełem sławnym, nie przekonały jednak żadnego z najwybitniejszych uczonych Europy. W tym wypadku sprawdziła się pesymistyczna zasada sformułowana dużo później przez Maxa Plancka, że nowa teoria zostaje zaakceptowana dopiero w miarę wymierania zwolenników starej teorii.
Recenzje dzieła ukazały się w całej ówczesnej prasie naukowej, świadcząc przeważnie o niezrozumieniu idei Newtona. W „Journal des Sçavans” pisano, że Newton zajmuje się mechaniką, a nie fizyką oraz wysuwa arbitralne hipotezy. Recenzja w „Acta Eruditorum" zawierała solidne omówienie treści dzieła, co nie oznaczało jednak akceptacji dla wyłożonych w nim poglądów. Wyjątkiem był oczywiście artykuł Halleya w „Philosophical Transactions”. Jeszcze raz zarysowała się podobna sytuacja jak po ogłoszeniu teorii barw: Newton pragnął świadomie ograniczyć się do opisu faktów – formułował matematyczne zasady filozofii – jego krytycy oczekiwali natomiast od fizyki nie tyle matematycznego opisu, ile objaśnienia przyczyn. Teoria Newtona nie odpowiadała na pytania stawiane przez większość uczonych epoki i również z tego powodu trudniej było ją zrozumieć i zaakceptować. W ciągu następnych kilkudziesięciu lat Newtonowska koncepcja nauki wciąż traktowana była jako jedna z kilku możliwości.
System Kartezjusza był niematematyczny i poglądowy. Nowa filozofia przyrody oparta na matematyce nie przemawiała tak łatwo do wyobraźni, jeśli bowiem można zgodzić się z Kartezjuszem, że rozsądek jest rzeczą najsprawiedliwiej rozdzieloną wśród ludzi, to nikt nie sądzi, aby dało się to powiedzieć o zdolnościach matematycznych.
Obraz świata Newtona zyskał wprawdzie matematyczną przewidywalność, ale stał się bardziej abstrakcyjny. Zamiast planet zanurzonych w krążących płynach mamy nieskończoną, praktycznie pustą przestrzeń, w której poruszające się planety stale poddane są siłom wzajemnego ciążenia. Zarówno samo ciążenie powszechne, jak i jego taką, a nie inną zależność od odległości trudno było uznać za jasne dla umysłu i łatwo akceptowane przez rozsądek.
Filozofowie mechanistyczni za swoje największe osiągnięcie uważali wygnanie z nauki arystotelesowskich jakości ukrytych – qualitates occultae: ciała mogły według nich oddziaływać ze sobą tylko przez bezpośredni kontakt w zderzeniach. Newton wprowadził natomiast siłę przyciągającą, która działać miała na każde ciało i która zależała od położeń wszystkich innych ciał we Wszechświecie. Większość uczonych uznała to za próbę ponownego wprowadzenia jakości ukrytych do nauki i nic nie pomogły wyjaśnienia Newtona, że istotna jest dla niego tylko matematyczna zależność sił i że nie ma znaczenia, czy grawitacja pochodzi z przyciągania, czy np. popychania ciał ku sobie.
Najwybitniejszy z kartezjanistów, Christiaan Huygens, wyraził swoje zastrzeżenia następująco:
nie zgadzam się z zasadą […] która głosi, że wszystkie małe części, jakie można sobie wyobrazić w dwóch lub większej liczbie ciał, przyciągają się bądź dążą do tego, by się wzajemnie zbliżyć. Czego nie mógłbym dopuścić, ponieważ widzę, jak mi się zdaje, jasno, że przyczyna takiego przyciągania nie daje się objaśnić żadną zasadą mechaniki ani prawami ruchu. Podobnie jak nie jestem też przekonany co do konieczności wzajemnego przyciągania całych ciał; pokazałem bowiem uprzednio, że gdyby nie było wcale Ziemi, ciała nie przestałyby dzięki temu, co nazywa się ciężarem, dążyć ku centrum [29].
Huygens miał tu na myśli swoją teorię grawitacji, będącą ulepszeniem Kartezjańskich wirów. Według tej teorii ciężar ciał nie był w żaden sposób związany z obecnością Ziemi, lecz był skutkiem ruchu eteru. Również planety popychane miały być przez materię eteryczną. Huygens bardzo wysoko cenił Principia, za największe jednak osiągnięcie Newtona uważał nie koncepcję powszechnego ciążenia, lecz odkrycie związku między ciężarem a siłą poruszającą planety:
nie rozciągnąłem działania ciężaru na tak wielkie odległości jak od Słońca do planet albo od Ziemi do Księżyca: ponieważ wiry pana Des Cartesa, które zdawały mi się kiedyś bardzo prawdopodobne i które miałem wciąż w umyśle, stanęły na przeszkodzie. Nie myślałem również o tym regularnym zmniejszaniu się ciężaru, a mianowicie że jest on w stosunku odwrotnych kwadratów odległości od centrum: co jest nową i bardzo godną uwagi właściwością ciężaru, której przyczynę warto zbadać [29].
We fragmencie tym czuje się żal z powodu przeoczonego odkrycia zależności sił od odległości od centrum ruchu. Właśnie ta zależność, która była zaledwie początkiem pracy nad Principiami i która wzbudziła entuzjazm Halleya podczas pamiętnej wizyty w Cambridge, była dla Huygensa najważniejszym wynikiem dzieła.
Do objaśnienia praw Keplera wystarczy bowiem przyjąć, że na każdą z planet działa siła skierowana do Słońca i odwrotnie proporcjonalna do odległości od niego. Huygens uważał Słońce za centrum układu planetarnego, lecz nie mogło ono stanowić jego zdaniem dynamicznej przyczyny ruchu planet. Efekty zaś, w których według Newtona ujawniało się ciążenie powszechne, były niewielkie i ich pochodzenie mogło zależeć od jakichś innych czynników niż wskazane przez Newtona.
Dane obserwacyjne nie przemawiały jednoznacznie na rzecz teorii Newtona. Ruch Księżyca był skomplikowany i nie wyjaśniony do końca przez nikogo. Obliczenia wielkości precesji i pływów u Newtona opierały się na upraszczających założeniach i w wypadku pływów na niezbyt pewnych danych empirycznych. O spłaszczeniu Ziemi nie było wiadomo nic pewnego. Wzajemne przyciąganie Jowisza i Saturna jest również niewielkie.
Przyciąganie na odległość było nie do przyjęcia nie tylko dla kartezjanisty Huygensa. Także Leibniz nie mógł się pogodzić z koncepcją Newtona. W 1690 r. pisał do Huygensa:
nie rozumiem, jak on pojmuje ciężar czy przyciąganie. Zdaje się, że według niego jest to tylko pewna moc niecielesna i niewytłumaczalna, pan natomiast objaśnia je bardzo prawdopodobnie przez prawa mechaniki [43].
Huygens odpowiedział:
To, co o przyczynach odpływu podaje pan Newton, nie zadowala mnie zupełnie, tak jak i wszelkie inne teorie, budowane przez niego na tej jego zasadzie przyciągania, która wydaje mi się absurdalna. I dziwiłem się częstokroć, jak mógł on sobie zadać trud wykonania tylu badań i trudnych rachunków, które za podstawę mają jedynie ową zasadę [43].
Odpowiadając na krytyki Newton stwierdzał, że nie zna przyczyn grawitacji. O jej realności przekonywała go jednak matematyczna elegancja teorii i możliwość powiązania wielu obserwacji w spójną całość. W 1693 r. pisał do Leibniza:
Ponieważ ruchy ciał niebieskich są bardziej regularne, niż gdyby brały się z wirów i podlegają innym prawom tak dalece, że wiry przyczyniają się nie do uporządkowania, lecz do zaburzania ruchów planet i komet; i ponieważ wszystkie zjawiska niebios i morza wynikają dokładnie, jak mi wiadomo, z samej tylko ciężkości działającej zgodnie z opisanymi przeze mnie prawami; i ponieważ przyroda jest bardzo prosta, wywnioskowałem, że wszelkie inne przyczyny należy odrzucić i że niebiosa należy pozbawić tak dalece jak można wszelkiej materii, aby ruchy planet i komet nie były zakłócane bądź nie stały się nieregularne [43].
Istnienie grawitacji jest więc bezspornym faktem. Dyskutować można co najwyżej nad jej pochodzeniem. Stanowisko Newtona polegało na rozdzieleniu tych dwóch kwestii: najpierw należy odkryć prawa matematyczne zgodne z doświadczeniem, a później można będzie poszukiwać przyczyn wywołujących takie właśnie siły.
W Scholium Generale dodanym do II wydania Principiów Newton pisał:
Nie udało mi się do tej pory wyprowadzić przyczyn tych właściwości grawitacji ze zjawisk i nie wymyślam hipotez. Bo to wszystko, co nie jest wyprowadzone ze zjawisk, należy nazywać hipotezą; a dla hipotez czy to metafizycznych, czy fizycznych, mechanicznych, czy dotyczących ukrytych jakości nie ma miejsca w filozofii eksperymentalnej. W filozofii tej twierdzenia szczegółowe wyprowadza się ze zjawisk, a następnie uogólnia je za pomocą indukcji. To w ten właśnie sposób poznane zostały nieprzenikliwość, zdolność ruchu, siła ciał, prawa ruchu i prawa grawitacji. I wystarczy nam, że grawitacja istnieje i działa zgodnie z prawami, które wyłożyliśmy i które wystarczają do wyjaśnienia wszystkich ruchów ciał niebieskich i mórz [47, 49, 51].
Ten słynny fragment zawierający zwrot „hypotheses non fingo” (nie wymyślam hipotez) bywał interpretowany jako wyraz rzekomej niechęci Newtona do tworzenia hipotez. W istocie Newton chętnie spekulował na temat pochodzenia grawitacji, lecz żadne z wyjaśnień nie wydawało mu się wolne od trudności.
Grawitacja w teorii Newtona miała niezwykłe właściwości. Była powszechna – działała tak samo na każdą cząstkę materii, zależała od ilości materii, a nie powierzchni – jak być powinno z mechanicznym naciskiem, rozciągała się na ogromne odległości – co najmniej na cały Układ Słoneczny i ściśle spełniała matematyczne prawo odwrotnych kwadratów.
Newton, tak samo zresztą jak Huygens, nie dopuszczał myśli, by grawitacja była przyrodzoną właściwością materii:
Iżby grawitacja była wrodzona, właściwa i leżała w samej istocie materii tak, żeby jedno ciało działać mogło na drugie na odległość poprzez próżnię bez pośrednictwa czegoś innego [...] jest dla mnie tak wielką niedorzecznością, że nie wierzę, by mógł w nią popaść ktokolwiek, kto w sprawach filozofii ma odpowiednią zdolność rozumowania. Grawitacja musi być spowodowana przez czynnik stale działający zgodnie z pewnymi prawami; ale czy ten czynnik jest materialny, czy nie, pozostawiłem do rozważenia moim czytelnikom [43].
Jeśli grawitacja nie jest inherentną właściwością materii, to pozostaje niezbyt wiele możliwości. W cytowanym wyżej liście do Leibniza Newton kontynuuje:
Lecz, jeśli ktoś tymczasem objaśni grawitację wraz z jej wszystkimi prawami działaniem jakiejś materii subtelnej i pokaże, że ruch planet i komet nie będzie zakłócany przez tę materię, daleki będę od tego by oponować [43].
Newton zdawał sobie jednak doskonale sprawę z trudności mechanistycznego objaśnienia siły grawitacji i rzadko wypowiadał się na ten temat – nie chcąc, być może, osłabiać wymowy Principiów luźnymi spekulacjami. Dopiero w Queries, ogłoszonych pod koniec życia, zastanawiał się nad możliwością istnienia eteru, którego cząstki miały odpychać się wzajemnie i który miał być podłożem grawitacji oraz wyjaśniać wiele innych zjawisk. Rozważał też możliwość związku grawitacji ze światłem.
Inną możliwością wyjaśnienia grawitacji były dla Newtona zasady czynne, odpowiadające za rozmaite przejawy aktywności w świecie:
zdaje mi się dalej, że te cząstki mają nie tylko vis inertiae, lecz również, że są one poruszane przez pewne zasady czynne, takie jak zasada grawitacji i ta, która powoduje fermentację i kohezję ciał [48].
Fermentacja była czymś więcej niż zwykłym procesem chemicznym – odpowiedzialna była u Newtona za podtrzymywanie życia i utrzymywanie ciepła wewnątrz Ziemi. Zasady czynne były tym bardziej potrzebne, że świat Newtona nie jest perpetuum mobile. Ruch jest stale tracony w zderzeniach doskonale twardych elementarnych cząstek materii i gdyby nie zasady czynne, świat musiałby w końcu znieruchomieć. Działanie tych zasad przejawia się w siłach, które nadają ruch materii.
Wreszcie Newton przynajmniej czasami nie był daleki od myśli, że grawitacja jest skutkiem bezpośredniego działania Boga. Taka ewentualność nie była dla niego tak trudna do przyjęcia jak dla Huygensa czy Leibniza. Przeciwnie, można by w ten sposób wyjaśnić na przykład powszechność grawitacji, trudną inaczej do zrozumienia.
Teoria Newtona nie tylko pozostawiła poza obszarem swoich wyjaśnień przyczynę grawitacji, ale też nie wyjaśniała obecnej budowy Kosmosu. U Kartezjusza wiry planetarne mogłyby wytworzyć się same z pierwotnej niezróżnicowanej materii (jeśli nie stworzyłby ich Bóg – Kartezjusz wypowiadał się w tej delikatnej kwestii z najwyższą ostrożnością). W obrębie wiru wszystkie obroty powinny zachodzić w jednym kierunku, tak jak obserwuje się w Układzie Słonecznym.
Z fizyki Newtona nie wynika, że świat musi wyglądać tak, jak to obserwujemy. Przyjmując bowiem zasady dynamiki i prawo ciążenia nie można jeszcze zrozumieć, dlaczego Układ Słoneczny jest tak zadziwiająco regularny. W teorii grawitacji nie ma powodu, aby planety i ich satelity krążyły wokół Słońca mniej więcej w tej samej płaszczyźnie po orbitach zbliżonych do koła i aby wszystkie te ciała obracały się wokół swoich osi w tym samym kierunku. Z punktu widzenia matematyki prawa ruchu nie wystarczą do opisu zachowania układu – należy jeszcze zadać warunki początkowe – położenia i prędkości wszystkich ciał w jakiejś chwili czasu. Newton zdawał sobie doskonale sprawę, że dla układu planetarnego warunki początkowe nie mogą być dziełem przypadku. Łatwiej mu było wyjaśnić, dlaczego regularności te są tylko przybliżone – wpływ wzajemnego przyciągania planet powinien bowiem zakłócać strukturę całego układu. Newtonowski świat jest uporządkowany w zbyt dużym stopniu, aby można było uznać, że obserwowany ład wytworzył się spontanicznie w wyniku działania praw przyrody. Rozumny ład istniał nie tylko w prawach przyrody, lecz również w warunkach początkowych. Rozważania te zaprzeczały filozofii Kartezjusza i zdaniem Newtona wskazywały na Stwórcę.
Poglądy Newtona na temat roli Boga w jego systemie fizyki znane są między innymi dzięki listom do Bentleya. W roku 1692 Richard Bentley, który był wtedy kapelanem biskupa Worcester – Stilingfleeta, został zaproszony do wygłoszenia cyklu kazań ufundowanych przez niedawno zmarłego Boyle'a, a poświęconych zgodnie z wolą fundatora zwalczaniu ateizmu. W związku z nimi Bentley, który był znakomitym filologiem klasycznym, lecz nie znał matematyki, zwrócił się do Newtona z pytaniami na temat znaczenia Principiów. Bentley jako jeden z pierwszych czytelników Locke'a (w 1690 r. ukazały się Rozważania dotyczące rozumu ludzkiego) zdał sobie sprawę, że idee wrodzone nie mogą stanowić dowodu w kwestii istnienia Boga i postanowił poszukać argumentów w wynikach nauki. Stąd m.in. zainteresowanie twierdzeniami świeżo wydanych Principiów.
Newton z sympatią odniósł się do zamysłów Bentleya i chętnie podzielił się z nim refleksjami na temat znaczenia swoich odkryć. Zdaniem Newtona grawitacja może objaśnić kulisty kształt planet i Słońca, które powstały przez skupienie materii ciążącej ku sobie. (Materia ta początkowo musiała być rozmieszczona w nieskończonej przestrzeni, bo inaczej skupiłaby się w jedną tylko kulę.) Przyczyny naturalne nie mogą jednak objaśnić, dlaczego materia podzieliła się tak, że jedne z tych ciał są duże i świecące, a inne, liczniejsze – mniejsze i nieprzezroczyste. Potrzebny jest tu czynnik obdarzony wolą – voluntary Agent. Również rozmieszczenie planet ze Słońcem w środku nie jest wynikiem działania samych tylko praw natury:
Dlaczego w naszym układzie jest jedno ciało zdolne dawać światło i ciepło całej reszcie? – nie znam żadnej tego przyczyny, prócz tej, że autor układu uznał to za odpowiednie [43, 50].
W przeciwieństwie do komet planety krążą po orbitach niemal kołowych, co wymagało nadania im w chwili początkowej prędkości starannie dobranej co do wartości i kierunku. Prędkości takiej nie mogła im nadać siła grawitacji – „Nie znam żadnej siły w naturze, która spowodowałaby ten poprzeczny ruch bez Bożego ramienia”. Budowa układu planetarnego jest więc świadectwem planu i działania rozumnej przyczyny –
dowodzi, że przyczyna ta nie jest ślepa ani przypadkowa, lecz bardzo dobrze wyćwiczona w mechanice i geometrii [43, 50].
Bóg Newtona nie jest jednak wyłącznie biegłym mechanikiem, czasami ingeruje bezpośrednio w bieg wydarzeń. Newton już wcześniej sądził, że dzieło stworzenia wymaga czegoś więcej niż kartezjańskiego „szczutka”, jeszcze w 1681 r. pisał do Thomasa Burneta:
Gdzie przyczyny naturalne są dostępne, Bóg używa ich jako narzędzi w swych dziełach, lecz nie sądzę, aby one same wystarczały do [dzieła] stworzenia i dlatego mogę przypuszczać, że między innymi Bóg udzielił Ziemi jej ruchu takimi krokami i w takich chwilach, jak to było najodpowiedniejsze dla stworzeń [43].
Jeśli chodzi o ruch wirowy jednej przynajmniej planety – Ziemi, wiemy więcej niż wynika to z praw natury, dysponujemy bowiem opisem stworzenia świata w ciągu sześciu dni w Genesis. Opis Mojżesza jest dokładny, jedynym ograniczeniem jest fakt, że Mojżesz zwracał się do ludzi nie uczonych i musiał posługiwać się zrozumiałym dla nich językiem. Sześć dni stworzenia należy traktować literalnie, pamiętając jednak, że Ziemia stopniowo obracała się coraz szybciej i pierwszych sześć dni mogło trwać znacznie dłużej niż sześć obecnych dni.
Newton starał się połączyć swoją wiedzę przyrodniczą z danymi Objawienia. Świat był nie tylko stworzony w pewnej chwili, ale miał być również zniszczony w powszechnym pożarze. David Gregory zanotował wypowiedzi Newtona, że satelity Jowisza i Saturna są być może potrzebne, aby zająć kiedyś miejsce planet obecnie najbliższych Słońcu – Ziemi, Wenus i Merkurego.
Podobne rozważania spotykamy również w Principiach. Newton zajął się tam nie tylko ruchem komet, lecz również spekulacjami na temat ich budowy oraz miejsca w Bożym planie. Kartezjusz uważał gigantyczne warkocze komet za złudzenie optyczne, rodzaj mirażu. W przeciwieństwie do niego Newton sądził, że warkocze komet są materialne, lecz składają się z bardzo rozrzedzonej świecącej materii wydzielonej przez głowę komety pod wpływem ciepła. Materia niebios jest tak bardzo rozrzedzona, że nie tylko głowy komet, ale także ich rzadkie warkocze poruszają się nie doznając żadnego oporu z jej strony.
Materia z warkoczy komet rozrzedza się i rozprasza w przestrzeni. Rozrzedzone opary rozciągają się na całe niebo i są przyciągane przez planety, z których atmosferami mogą się mieszać. Newton sądził, że komety mogą swoimi wyziewami podtrzymywać i uzupełniać wilgoć stale traconą w procesach wegetacji i gnicia.
Przypuszczam również, że głównie z komet pochodzi owo tchnienie, które jest najmniejszą, lecz najbardziej subtelną i użyteczną cząstką naszego powietrza i tak bardzo potrzebną do podtrzymania życia wszystkich stworzeń wraz z nami [47, 49].
Komety rozsiewałyby więc życie na planetach. Być może również one sprowadziłyby koniec znanego nam świata. W drugim wydaniu Principiów znalazły się obliczenia orbity komety z roku 1680; wynikało z nich, że musi ona przechodzić w każdym obiegu bardzo blisko Słońca. Newton przypuszczał, że opór atmosfery Słońca spowoduje kiedyś upadek tej komety na Słońce. Byłby to mechanizm odnowienia energii Słońca – zamieniłoby się ono w gwiazdę nową i zaczęłoby świecić tak mocno, że na tej Ziemi nie mogłoby przetrwać żadne zwierzę. Komety stawały się w tych spekulacjach instrumentami przeprowadzania woli Bożej zgodnie z proroctwami.
Rozważania dotyczące komet czy roli Boga w stworzeniu były ważną częścią intelektualnego życia Izaaka Newtona, współtworzyły jego wizję świata. Powszechna grawitacja rozciągająca się na cały Kosmos i poddana matematycznemu prawu stanowiła również część tej wizji świata, nie podzielanej przez innych wielkich uczonych tego okresu, jak Huygens czy Leibniz.
Newton nie uważał zresztą, aby teoria grawitacji była czymś istotnie nowym. Podobnie jak w matematyce najlepszym podejściem wydawało mu się odtwarzanie zagubionej wiedzy Pappusa i innych geometrów starożytności, tak w fizyce uważał się jedynie za odkrywcę prawd znanych już kiedyś i później zapomnianych. Newton wierzył, że Pitagoras, Platon i inni znali teorię grawitacji oraz teorię heliocentryczną. Filozofia atomistyczna Epikura i Lukrecjusza była jego zdaniem „prawdziwa i dawna, lecz błędnie rozumiana przez starożytnych jako ateizm”. Słynne w starożytności odkrycie harmonii strun przez Pitagorasa interpretował Newton jako ni mniej ni więcej tylko odkrycie prawa powszechnego ciążenia. Pitagoras miał jego zdaniem przeprowadzać eksperymenty nad wysokością dźwięku struny w zależności od wielkości ciężaru napinającego strunę, a następnie miał znalezione prawa zastosować do niebios. Co więcej, praktycznie cała wiedza zawarta w Principiach była według niego znana już starożytnym i przekazywana w postaci różnych symboli, które z czasem przestały być rozumiane. I tak pitagorejska muzyka sfer miała oznaczać matematyczną harmonię grawitacji, a lira Apolla o siedmiu strunach była symbolem ruchu siedmiu planet, którym rządzi Słońce. Spekulacje te, tzw. Scholia klasyczne, miały znaleźć się w drugim wydaniu Principiów, do którego Newton przygotowywał się już w latach dziewięćdziesiątych. Ostatecznie drugie wydanie ukazało się znacznie później i bez historycznych rozważań.