Tak to diabeł grał ze mną w szachy i poddając pionka zamyślał zdobyć moją królową, na swą korzyść obracając moje szczere starania; i gdy trudziłem się, aby wznieść budowlę mego rozumu, on dążył do podkopania gmachu mojej wiary.
Thomas Browne, Religio Medici
Obecność Voltaire'a na pogrzebie Newtona nie była przypadkowa. Voltaire, który w wyniku zatargu z kawalerem de Rohan musiał opuścić Francję, wybrał na miejsce swego wygnania właśnie Anglię, gdzie miał przyjaciół i gdzie spotkało go życzliwe przyjęcie. Anglia stawała się zresztą od końca XVII w. coraz modniejszym celem europejskich podróży. Angielska tolerancja, swobody polityczne i dyskusje naukowe stały się dla Voltaire'a wzorem, który spopularyzować pragnął również wśród swoich rodaków. W szczególności zafascynowały go nauka i osoba Newtona. Voltaire bywał w domu Catherine Conduitt, prowadził dyskusje z Samuelem Clarke’em i przekazał potomnym niejeden szczegół dotyczący osoby wielkiego Anglika, w tym anegdotę o jabłku. W Listach o Anglikach (Lettres philosophiques, 1734) lapidarnie podsumował zachodzący właśnie przewrót newtonowski w nauce:
Francuz przybywający do Londynu zastaje wielkie różnice zarówno w filozofii, jak i w innych rzeczach. Pozostawił świat wypełniony, a zastaje pusty. W Paryżu świat jest zbudowany z wirów subtelnej materii, w Londynie nie ma niczego takiego. [...] W Paryżu wszystko objaśnia się impulsami, których nikt nie rozumie, w Londynie przyciąganiem, którego też nikt nie rozumie [68].
Mimo upływu kilku dziesiątków lat od opublikowania Principiów teorie Newtona wciąż nie były uznawane przez uczonych poza Anglią, choć sam Newton uznawany był powszechnie za wielkiego uczonego. Nie tylko Huygens i Leibniz nie przekonali się nigdy do odkryć Newtona, we Francji od schyłku XVII w. narastała popularność kartezjanizmu. Akceptacja teorii Newtona w Anglii była może bardziej wyrazem patriotyzmu i narodowej dumy niż gotowości do przyjęcia śmiałych prawd naukowych. Na kontynencie europejskim najwcześniej przyjęto fizykę Newtona w Holandii, gdzie W. J. s'Gravesande i Petrus Musschenbroek jeszcze za życia Newtona ogłaszali podręczniki przedstawiające jego odkrycia. Najpopularniejszym jednak podręcznikiem fizyki w Europie był Traité de physique kartezjanisty Jacquesa Rohaulta. Traktat, wydany po raz pierwszy w 1671 r., oprócz niezliczonych wydań na kontynencie doczekał się również przekładu angielskiego w 1723 r. autorstwa samego dra Samuela Clarke’a. Tekst zaopatrzony był w komentarze „wzięte głównie z filozofii sir Izaaka Newtona” – jak głosił tytuł. Również w Anglii traktat Rohaulta stał się standardowym podręcznikiem uniwersyteckim i dziwaczna koegzystencja fizyki kartezjańskiej i newtonowskiej trwać miała nadal.
Łatwiejszą do przyjęcia częścią dorobku Newtona była optyka. Kiedyś jej prezentacja przed Towarzystwem Królewskim i publikacje w „Philosophical Transactions” nie przyniosły nic prócz trwającej kilka lat dyskusji. Dopiero w 1706 r., już po ukazaniu się łacińskiej wersji Optyki, Malebranche wykonał eksperymenty opisane przez Newtona i uznał jego argumenty, choć wcześniej miał własny pogląd na naturę barw. W następnych dwudziestu latach przeprowadzono około dziesięciu takich eksperymentów optycznych we Francji, we Włoszech i również w samej Anglii. Ich powodzenie coraz bardziej przekonywało do teorii Newtona.
Newton również w nauce nie przepadał za cudzoziemszczyzną i niezbyt wysoko cenił naukę kontynentalną, zwłaszcza katolicką. Dalsze losy jego naukowej spuścizny zależały jednak od uczonych kontynentalnych. Newton, mimo całej gromady młodszych uczonych, którzy uznawali w nim swojego mistrza, nie wychował sobie uczniów, którzy mieliby własne oryginalne osiągnięcia. Jeden z najzdolniejszych, Roger Cotes, umarł młodo; na wiadomość o jego śmierci Newton miał powiedzieć, że „gdyby pan Cotes żył, dowiedzielibyśmy się czegoś”. W kręgu Newtona znalazło się kilku wybitnych matematyków, jak Abraham de Moivre czy Brook Taylor lub najmłodzy i najwybitniejszy Colin Maclaurin, jedyny, który mógł konkurować z uczonymi kontynentu. Żaden z nich nie rozwijał jednak fizyki matematycznej, która była głównym osiągnięciem Newtona. W samej matematyce uczeni angielscy okazali się nadmiernie przywiązani do niewygodnych metod swego mistrza i nawet wprowadzenie matematyki jako przedmiotu prestiżowego egzaminu w Cambridge (tzw. tripos) nie zmieniło sytuacji – matematyka brytyjska w XVIII w. nie odegrała praktycznie żadnej roli.
W ciągu całego Oświecenia stolicą naukowego i kulturalnego świata pozostawał Paryż, nawet jeśli Voltaire stawiał mu za wzór przykład Londynu. Uczeni francuscy, tacy jak Varignon czy l'Hôpital, studiowali Principia, podobnie jak studiowali rachunek różniczkowy i całkowy Leibniza, i choć oceniali wysoko geniusz Newtona, nie ze wszystkim się zgadzali. Jeszcze w roku 1730 na konkurs paryskiej Akademii na temat kształtu orbit i ruchu linii apsyd ciał niebieskich Johann Bernoulli nadesłał pracę opartą na teorii wirów. Jak pisał: „Wiry tak naturalnie przedstawiają się umysłowi, że niemal nie można byłoby się bez nich obejść”. Lecz sytuacja zmieniała się szybko. W kilka lat później syn Johanna, Daniel Bernoulli, wygrał konkurs Akademii przedstawiając analityczną wersję zagadnienia ruchu dwóch ciał przyciągających się zgodnie z prawem grawitacji. Sformułowanie treści Principiów za pomocą metod wywodzących się od Leibniza było jednym z najważniejszych zadań chwili.
Pierwszym gorącym rzecznikiem teorii Newtona we Francji był Maupertuis, który w 1732 r. ogłosił newtonowski Discours sur les différentes figures des astres (Dyskurs o różnych kształtach gwiazd). Wciąż brakowało jednak doświadczalnych potwierdzeń teorii grawitacji. Newton utrzymywał, że znalazł wyjaśnienia znanych od wieków faktów, jak precesja czy przypływy morza. Trudno było wszakże na tej podstawie ocenić prawdziwość jego teorii. Również obliczone przez Newtona wartości mas planet czy ich gęstości były niemożliwe do sprawdzenia niezależnymi metodami. W tej sytuacji jednym z najważniejszych przewidywań teorii Newtona było spłaszczenie Ziemi – fakt, o którym przed Newtonem nikt nie myślał. Obliczona przez niego wielkość spłaszczenia 229:230 była jednak tak niewielka, że jego wykrycie wymagało bardzo precyzyjnych pomiarów.
Tylko paryska Akademia Nauk zdolna była wówczas do przeprowadzania wielkich zespołowych prac, jak pomiary wielkości Ziemi czy ekspedycja do Gujany w celu obserwacji Marsa i określenia rozmiarów Układu Słonecznego. Właśnie we Francji zdecydowano się zmierzyć spłaszczenie Ziemi. Aby je wykryć, prowadzono pomiary odległości odpowiadającej w terenie jednemu stopniowi długości geograficznej (ok. 110 km) w różnych miejscach globu. Jeśli Ziemia nie jest kulista, to odległość ta powinna zależeć od szerokości geograficznej. Pomiary prowadzone jeszcze za życia Newtona wskazywały raczej na wydłużenie niż spłaszczenie Ziemi przy biegunach, wyniki były jednak niepewne i Newton nie czuł się nimi zaniepokojony. W roku 1735 podjęto ekspedycję do Peru, gdzie Bouguer i La Condamine przez osiem lat pracowali w niezwykle ciężkich warunkach terenowych i klimatycznych, borykając się z trudnościami finansowymi, wśród ciągłych waśni między członkami ekipy. Oczekując na powrót ekspedycji z Peru, Maupertuis zdecydował w 1736 r. poprowadzić drugą ekspedycję w pobliże kręgu polarnego, do Laponii. Towarzyszył mu w tej wyprawie młody i świetnie zapowiadający się matematyk Alexis Claude Clairaut. Warunki w Laponii bardziej sprzyjały pomiarom. Już w roku 1737 ogłoszono wykrycie spłaszczenia Ziemi. Stopień południka w Laponii okazał się dłuższy o 1000 m niż w okolicy Paryża. Wyniki te zostały w kilka lat później potwierdzone przez ekipę przybyłą z Peru. Dokładność wyników obu ekspedycji była jednak niewielka, a mierzone efekty były na granicy błędu.
Innym wnioskiem z teorii grawitacji była zapowiedź powrotu komety z 1682 r. Halley na podstawie metody Newtona wyznaczył wiele parabolicznych orbit komet, dla których zgromadzono wystarczająco wiele obserwacji położenia. Zauważył przy tym, że komety z lat 1531, 1607 i 1682 miały bardzo zbliżone orbity. Mogło to znaczyć, że w istocie chodzi o jedną kometę, poruszającą się nie po orbicie parabolicznej, lecz wydłużonej orbicie eliptycznej. Elipsę taką trudno odróżnić od paraboli na niewielkim odcinku w pobliżu Słońca, na którym możemy obserwować kometę. Halley przepowiedział na rok 1759 powrót komety w pobliże Słońca, umarł jednak w roku 1742, nie doczekawszy sprawdzenia swej przepowiedni. Gdy termin powrotu komety zaczął się zbliżać, Clairaut z pomocą pani Lepaute oraz Lalande'a prowadził rachunki wpływu przyciągania Jowisza na orbitę komety Halleya. Wyniki obliczeń wskazywały, że zaburzenia wywołane przyciąganiem Jowisza powinny opóźnić pojawienie się komety. Jedynie dzięki temu opóźnieniu udało się ukończyć rachunki przed pojawieniem się samej komety. W dniu Bożego Narodzenia 1759 r. kometę pierwszy zauważył astronom-amator Johann Georg Palitzsch, rolnik z okolic Drezna. Jej przejście w pobliżu Słońca zaszło zgodnie z obliczeniami Clairauta, różnica nie przekraczała miesiąca.
W roku 1759 uczeni byli już powszechnie przekonani o słuszności teorii grawitacji. We Wstępie do Encyklopedii (1751) Jean Le Rond d'Alembert, wielki konkurent Clairauta w rozwijaniu mechaniki nieba, pisał o teoriach Newtona:
Nie tylko pozostały one nieznane we Francji, ale co więcej filozofia scholastyczna górowała tam jeszcze wtedy, kiedy Newton już był obalił filozofię kartezjańską; i teoria wirów została przezwyciężona wcześniej, nim pomyśleliśmy o jej uznaniu. Trwaliśmy przy nich równie długo, jak długo wahaliśmy się, czy je przyjąć. Wystarczy zajrzeć do książek u nas pisanych, by przekonać się ze zdumieniem, że nie minęło jeszcze trzydzieści lat, odkąd we Francji zaczęto rezygnować z kartezjanizmu [1].
Problemy postawione przez Newtona w Principiach zaczęły być stopniowo rozwiązywane za pomocą mocniejszych metod matematycznych. Niemal wszystkie przybliżenia Newtona należało poprawić. Okazywało się jednak w miarę doskonalenia środków matematycznych w ciągu całego XVIII w., że teoria grawitacji rzeczywiście potwierdza się z ogromną dokładnością.
Obliczenia ruchu komety Halleya były przykładem przybliżonego rozwiązania zagadnienia trzech ciał – ruch komety zachodzi bowiem pod jednoczesnym wpływem przyciągania Słońca i Jowisza. Również ruch Księżyca wokół Ziemi, który sprawił tyle rozczarowań Newtonowi, zaczynał być coraz lepiej rozumiany. W połowie XVIII w. zajęli się nim Clairaut, d'Alembert i ich wielki szwajcarski rywal we wszystkich konkursach matematycznych – Leonhard Euler. Zagadnienie ruchu apsyd poddało się nie od razu, Clairaut rozważał nawet dodanie do prawa grawitacji wyrazu z czwartą potęgą odległości. Ostatecznie okazało się, że prawo jest słuszne, należy tylko ulepszyć przybliżenie rachunkowe.
Trudności pojęciowe związane z przyciąganiem poprzez próżnię dość szybko przestały być traktowane poważnie. Już uczniowie Newtona, Cotes i Pemberton, uważali grawitację za jeszcze jedną właściwość materii. Voltaire i Maupertuis sądzili, że z empirycznego punktu widzenia grawitacja nie różni się od takich właściwości, jak twardość czy nieprzenikliwość, nie ma więc podstaw do odróżniania istotowych cech materii od pozostałych.
Mechanika nieba – obliczenia coraz subtelniejszych efektów spowodowanych wzajemnym oddziaływaniem planet – stała się najdoskonalszą matematycznie nauką XVIII w., przyciągała wszystkie wybitne umysły teoretyczne. Oprócz zagadnień poruszanych przez Newtona, jak przypływy czy zaburzenia ruchu Saturna pod wpływem Jowisza, badano również kwestię tzw. zmian wiekowych w Układzie Słonecznym. Chodziło o zmiany orbit, mające stałą tendencję. Nierównością tego typu było wykryte jeszcze w 1691 r. przez Halleya bardzo powolne przyspieszanie Księżyca. Mogłoby to oznaczać, że Księżyc będzie się zbliżał stopniowo do Ziemi, co kiedyś, w dalekiej przyszłości, zakończy się katastrofą.
Rozważania nad wiekowymi zmianami dotykały zasadniczej kwestii stabilności Układu Słonecznego i potrzeby ewentualnych poprawek ze strony Stwórcy, dyskutowanej w listach Clarke'a i Leibniza. Z czasem okazało się jednak, że żadne poprawki nie są potrzebne. Rezultaty osiągnięte w drugiej połowie XVIII w. przez następne pokolenie „mechaników nieba” – Lagrange'a i Laplace'a, wskazywały na okresowy charakter zmian w układzie planetarnym. Stabilność układu nie była więc zagrożona. Podsumowaniem osiągnięć mechaniki nieba w XVIII w. stało się pomnikowe pięciotomowe dzieło Pierre'a Simona de Laplace'a Traité de mécanique céleste (Traktat o mechanice niebios), ukazujące się w latach 1799-1825.
Teoria grawitacji w połączeniu z coraz doskonalszymi technikami rachunkowymi miała swój największy tryumf święcić dopiero w XIX w. Był to jednocześnie jeszcze jeden dowód na ogromną dokładność, z jaką obowiązuje prawo powszechnej grawitacji. Obserwacje Urana, planety odkrytej przypadkiem w XVIII w., wskazywały na drobne nieregularności jego ruchu. Zakładając, że przyczyną tych nieregularności jest przyciąganie nieznanej planety, której orbita znajduje się za Uranem, dwóch uczonych, Leverrier we Francji i Adams w Anglii, niezależnie od siebie obliczyło przewidywane położenie na niebie owej hipotetycznej planety. Leverrier miał więcej szczęścia wysyłając swe wyniki do oberwatorium w Berlinie, gdzie tego samego wieczoru, 23 września 1846 r. odkryto poszukiwaną planetę – Neptuna.
Mechanika nieba oparta na prawie grawitacji przyczyniła się do przekonania, że astronomia jest nauką pedantycznie ścisłą, w której nawet najdrobniejsze efekty mogą znaleźć swe wyjaśnienie. Ruchy w układzie planetarnym mogą być rzeczywiście niemal w pełni wyjaśnione prawem grawitacji. Dopiero w XX w. okazało się, że niewielką część drobnego ruchu perihelium Merkurego należy przypisać odchyleniom od praw Newtona. Odchylenia takie przewiduje Einsteinowska teoria grawitacji. Z całego ruchu perihelium, równego 565'' na stulecie, zaledwie 43'' stanowią odstępstwo od wyników przewidywanych przez teorię Newtona.
Oprócz teorii grawitacji rozwijała się mechanika. Principia zawierały pierwszy kompletny wykład mechaniki jako nauki. Następcy Newtona, posługując się techniką matematyczną Leibniza i jego kontynuatorów, szybko rozszerzali obszary stosowalności praw mechaniki. W 1736 r. Euler po raz pierwszy sformułował mechanikę przy użyciu języka nowej analizy. W 1743 r. swój traktat opublikował d'Alembert. W 1738 r. Daniel Bernoulli zastosował prawa mechaniki do ruchu cieczy, gorącą polemikę na ten temat prowadził z nim zresztą jego własny ojciec Johann, który był autorem innego sformułowania mechaniki cieczy, ogłoszonego w 1742 r., choć rzekomo przedstawiającego wyniki uzyskane wcześniej. Problem spłaszczenia Ziemi rozwiązany został w sposób ogólny przez Clairauta w 1743 r. W 1760 r. Euler zastosował zasady mechaniki do ruchu bryły sztywnej. Wreszcie w 1788 r., wiek po ukazaniu się Principiów, Lagrange opublikował swoje analityczne ujęcie mechaniki. Mechanika stała się odtąd abstrakcyjnym działem matematyki; Lagrange stwierdzał na wstępie swej książki, że czytelnik nie znajdzie w niej żadnych rysunków.
Mechanika Newtona i jej najbardziej spektakularne zastosowanie – mechanika nieba – stały się czymś więcej niż tylko podstawą rozwoju fizyki przez następne dwa stulecia. Newton stworzył nową koncepcję matematycznej nauki o przyrodzie. Jej charakterystyczną cechą było porównywanie modelu matematycznego z obserwacjami i ograniczenie się do zagadnień, które dla takiego porównania są istotne. Wczesne reakcje na prace Newtona ujawniały zwykle rozczarowanie: zamiast dyskutować nad przyczynami ciążenia, zamiast zastanawiać się nad pochodzeniem kolorów, Newton poszukiwał matematycznych praw, które są spełnione z największą dokładnością. Co więcej, te matematyczne prawa uważał za najważniejszą część nauki, pewniejszą niż niesprawdzalne spekulacje filozofów.
Dzięki sukcesowi nauki newtonowskiej utrwaliło się przekonanie, że najwyższą formą poznania jest zbudowanie modelu matematycznego, najlepiej modelu pozwalającego na szczegółowe przewidywania. Laplace wyraził to przekonanie mówiąc, że umysł, który zdolny byłby ogarnąć wszystkie potrzebne informacje o ruchach cząstek we Wszechświecie i zdolny byłby do obliczenia ich ruchu pod wływem wzajemnego oddziaływania, mógłby poznać całą przyszłość i przeszłość świata.
Dopiero stosunkowo niedawno przekonano się, że ścisłe przewidywanie nie jest możliwe nawet tam, gdzie królują prawa ruchu Newtona. Długo spychane na dalszy plan zagadnienia w rodzaju przepływu wody w strumieniu czy przemian pogody w atmosferze okazały się przykładami sytuacji, w których mimo znajomości równań matematycznych niemożliwe są długoterminowe przewidywania: można obliczyć położenie planet za milion lat, nie można natomiast przewidzieć pogody za rok. Układ planetarny należy do kategorii układów dość rzadko spotykanych w świecie wokół nas. Już Poincaré zastanawiał się nad tym, jak wyglądałby rozwój nauk, gdyby z Ziemi nie można było obserwować układu planetarnego i jego okresowych zjawisk. Ale to ten właśnie nietypowy przykład ukształtował nauki ścisłe.
Pojęcie absolutnej przestrzeni Newtona okazało się z czasem niemożliwe do utrzymania w fizyce. Nie udało się również wykryć istnienia eteru – materialnego ośrodka dla światła. Podstawy fizyki newtonowskiej zostały jednak zakwestionowane dopiero w XX w. Mechanika newtonowska okazała się szczególnym przypadkiem teorii względności – w ten sposób prawa Newtona nadal mogą być użyteczne w obszarze zastosowań, w którym odniosły tak wielkie sukcesy; znane są jednak ograniczenia ich stosowalności. W sporze na temat przestrzeni teoria względności opowiada się bliżej poglądów Leibniza niż Newtona.
Wpływ Newtona nie ograniczał się do nauk przyrodniczych i matematycznych. Newton obok Locke'a stał się najważniejszym autorytetem dla ludzi Oświecenia. Votaire, ze swoim wyczuciem istotnych zjawisk umysłowych epoki, był jednym z pierwszych, którzy próbowali zrozumieć szersze implikacje filozofii Newtona. Przez pięć najlepszych lat swego życia Voltaire studiował fizykę na zamku Cirey razem z Emilią du Châtelet – „nieśmiertelną Emilią”. Pani du Châtelet była autorką pierwszego przekładu Principiów na język francuski. Sam Voltaire szukał u Newtona wyzwolenia od bezkrytycznie przyjmowanych poglądów na rzecz wiedzy ugruntowanej w doświadczeniu i sprawdzalnej. Wielkie wrażenie robił na nim ład odkrywany w świecie planet, świadczący dla niego, jak i dla Newtona, o działalności Stwórcy. Jak ujął to Voltaire: „l'horloge implique l'horloger” (zegar implikuje zegarmistrza).
Pewność twierdzeń newtonowskiej nauki była dla współczesnych rewelacją, trudną dziś do wyobrażenia. Jonathan Swift, wpadający czasem na pikantne pogawędki do salonu Catherine Barton, przedstawił w Podróżach Gulliwera tradycyjny pogląd na prawdy nauki. Gulliwer podczas bytności na wyspie czarowników Glubbdubdrib miał okazję rozmawiać z cieniem Arystotelesa. Ów przyznał się co prawda do błędów w swojej fizyce, ale równie surowo potraktował nowsze systemy filozofii:
system Gassendiego, który naukę Epikura ile możności ozdobił i jako godną przyjęcia wystawił, równie jak i zasady Kartezjusza odrzucić trzeba. Ten sam los przepowiedział systemowi o sile przyciągającej, którego teraz uczeni bronią z tak wielką gorliwością.– Nowe systema natury – mówił dalej – są jak nowe mody, które z każdym wiekiem się zmieniają, a nawet te, które dowodzą zasadami matematycznymi, niedługo się utrzymają i po niejakim czasie pójdą w zapomnienie [63].
Nauka Newtona nie podzieliła jednak losu konkurencyjnych poglądów, choć wydawało się, że wszystkie filozofie skazane są na wieczne dreptanie w miejscu. Swift należał do malejącej stopniowo grupy sceptyków, a osiągnięcia Newtona stały się przedmiotem szerokiej popularyzacji. Same Principia jako trudny traktat matematyczny nie mogły liczyć na szerszą popularność, w dodatku nawet matematycy woleli używać języka i oznaczeń Leibniza; mimo to w ciągu stu lat od pierwszego wydania ukazało się łącznie 14 edycji Principiów. W tym samym okresie wydano wiele dziesiątków książek popularyzujących odkrycia Newtona: 40 w Anglii, 17 we Francji, 3 w Niemczech, 11 po łacinie, 1 portugalską oraz 1 włoską. Jedną z najpopularniejszych książek było tu dzieło Algarottiego Il Newtonianismo per le donne (Newtonizm dla pań), które miało 30 wydań w 6 językach oświeconej Europy. Dużą rolę odegrała książka Voltaire'a Elementy filozofii Newtona (Éléments de la philosophie de Newton, 1738). Była ona napisana, aby zwalczyć wśród szerokiej publiczności wpływ Rozmów Fontenelle'a, popularyzujących kartezjanizm. Książka Fontenelle'a miała formę rozmów prowadzonych z piękną i mądrą markizą. „Tym razem ani markiza, ani filozofia nie są urojone” – zapewniał Voltaire. Jak zauważono, filozofia Newtona zwyciężyła we Francji dopiero wtedy, gdy Elementy Voltaire'a wyparły Fontenelle'a z nocnych stolików modnych dam.
Bezprzykładny sukces Newtona zachęcał do naśladownictwa. O wieku XVIII mówi się jako o wieku wiary w naukę. Najbardziej niewątpliwą nauką, w którą wierzył wiek XVIII, była nauka Newtona. Niektóre próby naśladowania Newtona dziś wydają się dziwaczne. W 1699 r. John Craig ogłosił Theologiae christianae principia mathematica (Zasady matematyczne filozofii chrześcijańskiej), w których z szybkości zaniku wiary dowodził, iż Drugie Przyjście nastąpić powinno przed rokiem 3150, bowiem napisane jest, że Syn Człowieczy znajdzie jeszcze wiarę na Ziemi. Następca Newtona na katedrze Lucasa Whiston ogłosił A New Theory of the Earth (Nowa teoria Ziemi), w której dowodził, że w 1700 lat po stworzeniu, dokładnie 27 listopada, obok Ziemi przeszła kometa wywołując biblijny Potop. W sposób subtelniejszy, lecz wyraźny, wpływ Newtona odczytać można u wielu pierwszorzędnych myślicieli Oświecenia: Locke'a, Hume'a czy Monteskiusza.
Kosmos Newtona okazał się doskonale, wręcz wzorowo uporządkowany. Porządek panujący w newtonowskim świecie (a jeszcze bardziej w popularnych książkach o nim) sprawił, że łatwiej było uwierzyć w prostotę natury. Prostota przejawiała się w jednym prawie rządzącym całym światem. Jednocześnie było to prawo takie, a nie inne, ustanowione opatrznościowo, jakby specjalnie dla układu planetarnego, w którym ruch planet również był wysoce uporządkowany. Wszystko to wskazywało na rozumnego Stwórcę, który zbudował świat według powziętego z góry planu. Naturalne znaczyło więc tyle, co rozumne, a tym samym wszystko, co nie było (bądź nie wydawało się) rozumne, stawało się niezgodne z naturą.
Natura jest zatem nie tylko prosta i rozumna, ale jest też wcieleniem swego Stwórcy – stąd już tylko krok do uznania, że natura jest dobra i jeśli cokolwiek na świecie wydaje się przeczyć tej naturalnej dobroci, to znaczy, że prawa naturalne zostały wypaczone w trakcie ludzkich dziejów. W ten sposób Newton, uzupełniony filozofią empiryczną Locke'a, stał się nieoczekiwanym sojusznikiem oświeceniowych philosophes.
Voltaire był deistą i antyklerykałem, i wolno wątpić, czy przypadłby do gustu Newtonowi, gdyby znali się osobiście. Potomni wybierali wszelako ze spuścizny Newtona to, co odpowiadało ich własnym poglądom, jak zresztą dzieje się zawsze. Spuścizna Newtona interpretowana była coraz częściej w duchu deizmu. Zegar świata miał działać wiecznie bez napraw, grawitacja zaś z boskiej aktywności stała się przypadłością materii – Bóg, który nie ujawniał się w układzie planetarnym, stawał się coraz mniej Bogiem Objawienia, a coraz bardziej demiurgiem, zegarmistrzem, który wykonał swój kosmiczny majstersztyk, po czym wycofał się ze świata.
Także i kwestia początku świata zaczynała pojawiać się na granicach nauki. W wieku XVIII powstało kilka hipotez, które próbowały wyjaśnić przyczynami naturalnymi wysoki stopień uporządkowania układu planet. Buffon w 1748 r., Kant w 1755 r., a wreszcie sam Laplace w 1796 r. ogłaszali hipotezy (u tego ostatniego zgodne z całą newtonowską fizyką) powstania Układu Słonecznego w wyniku działania praw przyrody. Dlatego właśnie Laplace, pytany przez Napoleona Bonaparte, dlaczego w jego mechanice niebios nie ma nic o Bogu, o którym tyle pisał Newton, mógł z przekonaniem odpowiedzieć: „Sire, ta hipoteza nie była mi potrzebna”.
Z perspektywy czasu nawet ta zuchwałość Laplace'a jest jeszcze jednym potwierdzeniem wyjątkowego charakteru osiągnięcia Newtona. Prawa matematycznej fizyki są być może najpewniejszym z poznawczych osiągnięć ludzkości. Newton został prawodawcą świata nauki i zdawał sobie z tego sprawę. Jeden z jego ostatnich portretów, namalowany przez Vanderbanka w 1726 r., przedstawia uczonego siedzącego w wysokim fotelu z księgą przypominającą tablice Mojżeszowe na kolanach. Na ścianie za nim wisi wąż Ouroburos połykający swoj ogon – alchemiczny symbol pełni.